br. Bronisław Załuski (1888-1963)

„PAN DYREKTOR”

Bronisław Jan Załuski. Potomek ziemian ze Zbijewka k. Włocławka, urodzony 6 V 1888 r., od najwcześniejszych lat życia wyróżniał się dużą religijnością. Może działał tak na niego przykład proboszcza Wacława Blizińskiego (słynnego potem działacza społecznego), z którym nawiązał serdeczne więzi? Pewnie tak. Ale – jak sam wyznał on kiedyś o sobie – zadatki religijności wziął przede wszystkim z domu. Jednakże jego dzieciństwo, a potem młodość, przypadły na trudny okres niewoli narodowej. Gdy rodzina opuściła majątek na wsi i przeniosła się do Włocławka, młody Bronisław podjął naukę w Szkole Handlowej, gdzie w całej rozciągłości mógł doświadczyć carskiej polityki rusyfikacyjnej. Był nawet – razem ze swoim starszym bratem Henrykiem – jednym z organizatorów strajku szkolnego, co przypłacił dwutygodniowym aresztem. Okres dojrzewania przyniósł mu jeszcze inne trudności – wewnętrzne, związane z osobistymi problemami i kryzysem wiary. Przed tym drugim obroniła go choroba matki, która okazała się błogosławieństwem: lęk przed utratą ukochanej osoby spowodował ponowne zwrócenie się do Boga. Pan Bóg stawiał też na jego drodze kolejne osoby, które pomagały mu w duchowym wzroście: ks. M. Owczarka – osobistego spowiednika (późniejszego biskupa) oraz ks. J. Kabatę – szkolnego prefekta.

Po maturze (1907) udał się na studia do Warszawy, gdzie dane mu było spotkać następną osobę, która wywarła na niego duży wpływ – hr. Cecylię Plater-Zyberkównę z ukrytego zgromadzenia ss. posłanniczek, uznaną działaczkę społeczną i propagatorkę katolickiego wychowania młodzieży. Korzystał z jej pomocy finansowej, ale też czynnie angażował się w działalność zainicjowanych przez nią młodzieżowo-akademickich grup odnowy religijnej. W 1908 r. przeniósł się na studia agrarne na Uniwersytet Jagielloński w Krakowie. Korzystał tam także z wykładów z zakresu innych dyscyplin naukowych (m.in. filozofia, historia i socjologia). Studia w Krakowie nie zgasiły jego zapału w zakresie aktywności w religijno-społecznych ruchach akademickich. Wstąpił do ruchu odrodzeniowego „Polonia” i stworzył w jego ramach tzw. seminarium etyczne, mające na celu zapoznawanie akademików z etyką katolicką oraz formowanie ich życia wewnętrznego. Latem 1914 r. Bronisław ukończył studia z najwyższymi notami.

Rozbudzona aktywność wewnątrzkościelna Załuskiego wciąż domagała się aktualizacji. Pragnął on być w Kościele świeckim apostołem, angażującym się w prace na rzecz duchowej i społecznej odnowy Kościoła i narodu. Przedziwne drogi Opatrzności doprowadziły go już w trakcie studiów do spotkania z o. Jerzym Matulewiczem, który w owym czasie dokonywał potajemnej – w ukryciu przed władzami carskimi – odnowy zakonu marianów. W 1914 r., w Krakowie, dane mu było po raz kolejny spotkać się z odnowicielem marianów. Jako że trwał w pewnych rozterkach, co do wyboru własnej drogi (ówczesny Kościół nie miał do zaproponowania zbyt wielu form aktywności osób świeckich), poprosił o. Matulewicza (wówczas przełożonego generalnego marianów) o wskazówki. Nie przewidział jednak efektu tej rozmowy – postanowienia wstąpienia do marianów, rzeczy poniekąd zadziwiającej, ponieważ nigdy wcześniej nie brał pod uwagę życia zakonnego.

Co zatem było tym „koronnym argumentem” przemawiającym za obraniem drogi życia zakonnego? Załuski zawsze miał niespokojnego, w jakimś sensie „reformatorskiego” ducha. Taka postawa zaś, odpowiednio ukierunkowana, mogła przynieść Kościołowi wiele pożytku. Z ust o. Matulewicza usłyszał słowa, które głęboko zapadły w jego umysł i serce: „Dla Pana Boga trzeba umieć utonąć”. Z rozmowy z ojcem generałem wywnioskował również, że mariańskie zgromadzenie ma w sobie ów walor umiejętnego przystosowania się do potrzeb ówczesnego Kościoła i społeczeństwa.

Załuski nigdy nie myślał o tym, by zostać księdzem. Decydując się na wstąpienie do zakonu, chciał być bratem zakonnym. Marianie mogli mu dać to, o czym zawsze marzył – z jednej strony możliwość własnego uświęcenia, z drugiej zaś – czynnej pracy dla Chrystusa i Kościoła. Ojciec Odnowiciel wyznaczył bowiem braciom w zgromadzeniu zaszczytną rolę pracowników apostolskich na równi z kapłanami, zwłaszcza w środowiskach niechętnych Kościołowi. Taką posługę miała braciom ułatwić rezygnacja z noszenia stroju zakonnego; mieli oni chodzić na świecko i w niczym na zewnątrz nie ujawniać swojego zakonnego powołania.

W czerwcu 1916 r. Bronisław Załuski rozpoczął w Warszawie nowicjat zakonny. Rok później na ręce ojca generała złożył pierwsze śluby. Po nich rozpoczął się ciąg aktywnych prac: najpierw działalność w Towarzystwie Przyjaciół Młodzieży, następnie w Stowarzyszeniu Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie” (założonym przez Władysława Lewandowicza, późniejszego kapłana – marianina). Zajął się także pracą naukową jako asystent przy Katedrze Nasienioznawstwa i Uprawy Roślin w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Pisał wiele artykułów na tematy związane z agronomią. W 1927 r. zdobył tytuł doktora nauk rolniczych i… na tym poprzestał kariery naukowej. Br. Załuski od 1919 r. nauczał bowiem w gimnazjum prowadzonym przez marianów na warszawskich Bielanach, a w 1921 r. został jego dyrektorem. Praca w kolegium absorbowała go na tyle, że musiał zrezygnować z innych zaangażowań. Oprócz prowadzenia zajęć (przyroda, geografia, higiena, podstawy wiedzy o Polsce i świecie współczesnym) wiele czasu poświęcał sprawom organizacyjnym. Był też członkiem Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych w Warszawie, co też pozwalało mu na podnoszenie kwalifikacji własnych oraz pracującego w gimnazjum grona pedagogicznego. Załuski chciał mieć w szkole fachowców. Wiedział doskonale, że dobrze prowadzona praca wychowawcza i dydaktyczna stanowi świetną inwestycję w dobro kraju i społeczeństwa. Spełniała się więc doskonale jego nadzieja z okresu przed wstąpieniem do zgromadzenia, żeby móc pracować dla odrodzenia Kościoła i narodu.

Jego niezwykłe poświęcenie czynione na rzecz kolegium, w połączeniu z ogromną kulturą osobistą i towarzyską ogładą – co też podkreślali wszyscy, którzy mieli z nim do czynienia – owocowało szacunkiem ze strony współpracowników i sympatią wychowanków. Wśród tych ostatnich krążył żartobliwy wierszyk o Panu Dyrektorze (jak go wszyscy na Bielanach tytułowali): „Jam nie kozak, ni Skrzetuski – jeno: hr. dr br. Załuski”. Ktoś inny napisał potem: „Imponował wszystkim swoją powagą, swymi umiejętnościami naukowymi, swymi wyczynami sportowymi (…) i tym, że był bratem zakonnym. Nie do wiary: doktor, inżynier, dyrektor i – brat zakonny”.

Br. Załuski nigdy, nawet w zakonie, nie wyzbył się swych hrabiowskich manier. Świadczyła o tym wciąż jego sylwetka i zewnętrzna postawa. Niemniej nikt nie mógł mu nigdy zarzucić świeckości życia. Był zakonnikiem w każdym calu. Współbracia podziwiali jego ogromną gorliwość, wysoki poziom życia wewnętrznego i troskę o życie wspólnoty zakonnej. Jego ziemiańskiemu pochodzeniu towarzyszyła postawa pokory i duch autentycznego ubóstwa, a wyniesione z domu wychowanie w zgromadzeniu owocowało solidnością w pracy oraz umiłowaniem porządku i dyscypliny.

„Zgromadzenie w pełni swojego życia to jak dom doskonale zbudowany, umeblowany i urządzony w najdrobniejszych szczegółach” – takie słowa zawarł br. Załuski w referacie napisanym z okazji jednej z kapituł zakonnych. Osobiście też czynił starania, by dom ten był „doskonale zbudowany”. Żył sprawami zgromadzenia i analizował jego dokonania oraz braki. Niedociągnięciom wytaczał „wojnę”, czego przykładem były wnioski składane na kolejne kapituły. Dziś stanowią one swoisty testament br. Załuskiego – człowieka pełnego troski o swą rodzinę zakonną. Gdy zaś – na skutek perfidii władz państwowych – w 1947 r. przyszło mu się rozstać z pracą w kolegium bielańskim, podjął skromną pracę w administracji klasztornej na Bielanach.

W 1954 r. komunistyczne władze wypędziły marianów z Bielan. Władze zakonne przeniosły br. Załuskiego do klasztoru w Skórcu. Lata swej obecności w Skórcu spędził na zgłębianiu problemów mariańskiej duchowości i charyzmatu. W związku z tym sporządzał pewne opracowania. Nawiązywał w nich do celów postawionych marianom przez ich założyciela – o. Stanisława Papczyńskiego. Umiejętnie starał się łączyć ducha Ojców Założyciela i Odnowiciela. Widział dla marianów specyficzną rolę w Kościele, związaną z ich duchowością – pracę nad odnową kultu maryjnego oraz szerzenie prawd o rzeczach ostatecznych.

Nadwerężone siły br. Załuskiego powoli słabły, tak że w lutym 1963 r. musiał być przewieziony do pobliskiego szpitala w Siedlcach. 12 lutego odszedł po swoją nagrodę do Ojca Niebieskiego. Umarł „poczciwy, stary, kochany dyro”, jak niegdyś rzekł o nim współbrat z nowicjackiej ławy – ks. Józef Jarzębowski. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w miejscu, z którym tak bardzo związał się za życia – na warszawskich Bielanach.

Nt. życia i działalności br. Bronisława Załuskiego ukazała się pozycja książkowa autorstwa J. Zawadki pt. Dyrektor Bronisław Załuski, Warszawa 2003.